Czy też tak macie, że gdy podczas oglądania scen przemocy w filmach dosłownie boli was ciało? A gdy koleżanka opowiada o skomplikowanym wyrwaniu zęba automatycznie zaciskacie szczękę? Albo gdy przed wami na lodowisku przewrócił się dzieciak i pomoczył sobie spodnie roztopionym śniegiem sami czujecie, że macie mokre nogawki? Jeśli też silnie reagujecie emocjonalnie na opowieści o trudnych zdarzeniach z życia innych ludzi, przeżywacie filmy i książki jakbyście tam byli – to witam  w klubie osób wysokoempatycznych.

Dr Helen Riess, lekarz i wykładowca Uniwersytetu Harvarda, pochodzi z rodziny austriackich Żydów, którzy w trakcie II wojny światowej wyemigrowali do USA. O sobie mówi, że w dzieciństwie szybko traciła panowanie nad sobą, gdy dzieci w szkole dokuczały innym z powody kwestii, na które nikt nie ma wpływu takich jak kolor skóry, rasa, status czy sytuacja materialna rodziny.

Dr Riess zainspirowana doniesieniami medialnymi o braku empatii wśród pracowników służby zdrowia rozpoczęła badania, mające na celu poszukiwanie parametrów fizjologicznych opowiadających za synchronizację emocjonalną dwojga ludzi. Eksperyment polegał na mierzeniu u pacjenta i lekarza reakcji skórno-galwanicznej, która jest jedną z najczulszych metod oceny pobudzenia emocjonalnego. Metoda używana jest między innymi w wykrywaczach kłamstwa. Na podstawie ilości wydzielanego potu uzyskano zapis fizjologiczny przedstawiający tzw. aktywność elektrodermalną. Następnie poproszono pacjentów, aby ocenili lekarzy pod względem okazywanej empatii. Okazało się, że w parach lekarz-pacjent, które wykazywały największą zgodność fizjologiczną oceny empatii były najwyższe. Dzięki temu odkryto biomarker, który umożliwił ilościową ocenę nieuchwytnej dotąd cechy- empatii.  Praca naukowa dr Riess nabrała rozpędu, a na Uniwersytecie Harvarda powstał Program Empatii i Nauk Relacyjnych. Dotąd uważano, że rodzimy się ze zdolnością do empatii lub bez niej, dlatego kolejnym celem badań było sprawdzenie, czy empatii można się nauczyć. Przeszkolono przyszłych lekarzy sześciu różnych specjalności a pacjentów poproszono o ocenę empatii przed i po szkoleniu. Okazało się, że lekarze po szkoleniu dr Reiss uzyskiwali wyższe oceny w skali empatii. 

Aktualnie wiemy już, że potencjał empatyczny uruchamiany jest przez wyspecjalizowane obwody mózgowe, głównie tzw. neurony lustrzane, czyli komórki mózgowe znajdujące się w korze przedruchowej i ciemieniowej. Zostały one odkryte w latach ’90 XX wieku w badaniach ssaków naczelnych. Komórki te dosłownie „podświetlały się” podczas wykonywania zdania przez danego osobnika lub przez obserwację wykonania przez innego. Zostały nazwane lustrzanymi, ponieważ odzwierciedlają to, co dzieje się w mózgu innej osoby. A jak badano neurony lustrzane u ludzi? Uwaga wrażliwcy, eksperyment był brutalny! Naukowcy wykonywali skany mózgu osób, którym nakłuwano igłą palec, żeby określić, jakie neurony biorą udział w odczuwaniu bólu. Następnie podobne badanie wykonano uczestnikom podczas oglądania filmu z nakłuwaniem. Układ nerwowy odzwierciedlił doświadczenie odczuwających ból i zareagował tak, jakby oni sami tego doznawali. Okazało się, że podobna grupa neuronów uaktywnia się u osób doświadczających bólu i jedynie obserwujących zadawanie go. Dlaczego tak jest? Prawdopodobnie jak zwykle odpowiada za to ewolucja – mamy wiedzieć, czego unikać i być gotowym pomagać cierpiącym.                         

Na bazie swojej wieloletniej pracy z pacjentami, studentami i lekarzami Helen Riess stworzyła program edukacyjny  E.M.P.A.T.H.Y ®, który opisuje w książce „Siła empatii. 7 zasad zmieniających życie, pracę i relację” (Samo Sedno 2019).  A oto założenia szkolenia dla lekarzy i studentów Harvardu, które bez trudu możecie przećwiczyć na sobie:

E jak kontakt wzrokowy (eye contact)

Podczas rozmowy twarzą w twarz zachodzi podobny proces jak podczas kontakt matka-niemowlę. Bez używania języka matka potrafi rozpoznać potrzeby dziecka i adekwatnie na nie zareagować. Kontakt wzrokowy pomaga zinternalizować i zrozumieć informacje, dlatego osobiste spotkanie jest zdecydowanie preferowane zarówno przez lekarzy jak i pacjentów. Dr Riess na początek proponuje swoim studentom proste ćwiczenie: zauważ i zapamiętaj kolor oczu pacjenta. Zaobserwowano, że dodatkowa chwila poświęcona na patrzenie w oczy daje pacjentowi poczucie, że go widzimy, chcemy wysłuchać i zrozumieć. 

M jak mimika

Ludzka twarz odzwierciedla emocje lepiej niż wypowiadane słowa. Uśmiech jest kojarzony z radością, dobrym samopoczuciem, zadowoleniem. Jednak kultura w której żyjemy i relacje społeczne często wymuszają nieszczery uśmiech. Psycholog emocji Paul Ekmann w swoich badaniach rozróżnił uśmiech ustami od uśmiechu cała twarzą, a głównie mięśniami wokół oczu. Uśmiech wymagający napięcia wielu mięśni i tworzący zmarszczki wokół oczu uznawany jest za bardziej szczery i pełny. Jest to tzw. uśmiech Duchenne’a nazwany tak na cześć francuskiego anatoma. Chcecie się przekonać kto z waszych bliskich uśmiecha się szczerze i naprawdę się raduje? Podpowiedź: spójrzcie na zmarszczki mimiczne wokół oczu 😉        

P jak postawa

Na temat roli postawy i mowy ciała napisano już tysiące książek i artykułów psychologicznych. Warto jedynie podkreślić, że obsługa restauracji, linii lotniczych i oraz pracownicy przedszkoli są szkoleni, żeby nawiązywać kontakt na poziomie wzroku. Świadczy to o szacunku i gotowości słuchania. Spróbuj poćwiczyć to rozmawiając z dzieckiem a zobaczysz, czy coś to zmieni w waszej komunikacji. 

A jak afekt

Afekt to nic innego jak naukowe określenie emocji. A emocji towarzyszą nam wszystkim, zawsze i wszędzie.   Niestety większość lekarzy i pracowników służby zdrowia – oprócz psychiatrów, psychologów i psychoterapeutów – w toku studiów akademickich nie jest szkolona w zakresie rozpoznawania i nazywania emocji. Dla wielu z nich zaskoczeniem jest, że jest ich aż tak wiele. Czasem samo nazwanie emocji drugiej osoby w interakcji pozwala na zrozumienie co się dzieje w jej umyśle i dostrojenie się. Dr Riess podaje przykład reakcji osoby obsługującej infolinię. Gdyby zamiast „jest pan 127 w kolejce, proszę się nie rozłączać” klient usłyszałby komunikat: „Rozumiem, że to dla pana frustrujące i przykro mi, że ma pan taki problem. Postaram się wrócić do pana jak najszybciej i pomóc” prawdopodobnie jego napięcie emocjonalne by zmalało. 

T jak ton głosu

Ton głosu może być istotniejszy niż treść wypowiadanych słów. Tempo, rytm i intonację nazywamy prozodią. Doskonale operują nią aktorzy, lektorzy, spikerzy radiowi. Helen Riess podaje przykład zdania „jest w tym naprawdę dobry” wypowiedzianego z podziwem, sarkazmem, lękiem i obrzydzeniem. To samo zdanie wypowiedziane szybko, rytmicznie, z wykrzyknikiem na końcu wyraża podziw, natomiast wymówione cicho – pogardę.    

H jak holistyczne słuchanie

Holistyczne słuchanie nazywane jest też aktywnym słuchaniem. Opiera się na zrozumieniu perspektywy drugiej osoby i przedstawieniu jej swojej. Każdy z nas wie, że mimo iż brzmi to prosto, bywa bardzo trudne, szczególnie jeśli w grę wchodzą silne emocje. Można jednak to bardzo łatwo ćwiczyć w parach. Jedna osoba ma mówić przez 10 minut (warto nastawić stoper),  druga ma jej nie przerywać. Następnie należy zamienić się rolami. Dzięki nieprzerywaniu zazwyczaj emocje opadają i łatwiej przejąć perspektywę drugiej osoby.      

Y jak twoja odpowiedź (your reponse)

Większość z nas reaguje na emocje innych i odczuwa je jak swoje. W psychologii to zjawisko nazywamy identyfikacją projekcyjną. Jeśli słuchając pobudzonego lub przejętego mówcy, np. szefa, polityka, nauczyciela, uważamy, że przesadza budzi to naszą irytację. Jeśli natomiast się z nim zgadzamy, możemy przejąć jego zaniepokojenie a nawet panikę. Łatwo możemy sobie wyobrazić, jaką rolę ma ta zjawisko w sytuacji przekazywania niepomyślnych rokowań przez lekarza.     

Podsumowując, zdaniem neurobiologów i psychologów empatii można się uczyć i można ją ćwiczyć. Oprócz udziału w profesjonalnych szkoleniach, takich jak program dr Helen Riess, swoje zdolności do współodczuwania możemy ćwiczyć przez kontakt ze sztuką. Pierwszym elementem niezbędnym do rozwoju empatii jest wyobraźnia. Uwrażliwia nas oglądanie malarstwa czy słuchanie muzyki. Z badań wynika również, że osoby które czytały beletrystykę lepiej radziły sobie z odczytywaniem uczuć innych. Zrozumienie cech i stanów emocjonalnych postaci książkowych może przełożyć się na podobne umiejętności w życiu codziennym. Badania przeprowadzone na Uniwersytecie Stanowym w Nowym Yorku dowiodły, że czytelnicy „Harrego Pottera” identyfikują się z czarodziejami a czytelnicy „Zmierzchu” z wampirami😊 Kolejny dowód na to, że powieści po prostu warto czytać!