Spektakularne i historyczne zwycięstwo 19-letnej Igi Świątek w wielkoszlemowym turnieju Roland Garros w Paryżu skłoniło mnie do umieszczenia na blogu wpisu o tenisie, który od dawna planowałam. Jeśli zastanawiacie się, o co w ogóle chodzi w tym sporcie, dlaczego wzbudza tyle emocji i co może wam dać zapraszam do przeczytania kultowej, napisanej w USA w latach’70 książki: „Wewnętrzna gra: tenis. Trening mentalny w sporcie i życiu” autorstwa Tima Gallwey’a (Wydawnictwo Galaktyka 2008).  A jeśli zastanawiacie się, co tenis ma wspólnego z psychoterapią zapraszam do czytania dalej.

Tim Gallwey jest uznanym kalifornijskim trenerem golfa i tenisa. We wstępie do książki pisze, że w każdej dyscyplinie sportu stykają się dwie sfery – to, co dzieje się w umyśle zawodnika oraz to, co dzieje się wokół niego. I nie chodzi tylko o walkę ze zmęczeniem, bólem fizycznym,  presją rywalizacji czy rozczarowaniem porażką. Chodzi o mentalną walkę, którą sam ze sobą toczy każdy zawodnik czy amator, niezależnie od poziomu i dyscypliny. W tenisie walka jest szczególna, bo toczy się ją w samotności, kilkanaście metrów od przeciwnika, w ciszy, skupieniu i napięciu mięśni. Jej celem jest wyeliminowanie nieuwagi, zwątpienia we własne siły i negatywnych samoocen i samooskarżeń, często nieuświadomionych, mających jednak ogromny wpływ na przebieg gry.  W proponowanym przez Gallawey’a wewnętrznym treningu chodzi o zmianę nawyków mentalnych, które spowalniają postęp, obniżają skuteczność i odbierają przyjemność z gry.

Technika uderzania piłki rakietą jest doskonałym przykładem utrwalania nawyków. Gdy wykonujemy uderzenie w jakiś sposób, prawdopodobnie następne wykonamy tak samo. W trakcie powtarzania tego samego ruchu kilkadziesiąt lub kilkaset razy w ciągu treningu czy meczu wzorzec ruchu stopniowo zapisuje się w mózgu aż do momentu, aż wykonujemy go automatycznie. Obrazowo mówiąc, jeśli ciągle chodzimy tą samą droga, w mózgu – jak w polu zboża – przeciera się ścieżka i następnym razem łatwiej jest nią iść. Na tym polega nauka każdej nowej umiejętności, nie tylko w tenisie. Problem zaczyna się, gdy nauczymy się złych nawyków, niepełnych domknięć rakiety po uderzeniu czy zbyt niskiego wyrzutu piłki przy serwisie. Trudniej oduczyć się złych zagrań, niż nauczyć nowych – taką prawidłowość  zaobserwował Gallwey  u zgłaszających się do niego po pomoc klientów. To właśnie walka ze starymi, czasem wyolbrzymionymi i wyimaginowanymi nawykami powoduje, że tenisiści niepotrzebnie angażują mnóstwo mięśni i siły a jednocześnie nie czerpią przyjemności z gry.  Pracując z Klientami trener przekonuje ich, że nawyki dotyczą przeszłości i nie ma potrzeby ze wszystkich sił się z nimi zmagać, trzeba po prostu wypracować nowe, lepsze. Przesłanie to odpowiada podejściu do psychoterapii, jako ścieżce zmian, które ja reprezentuję. Po krótce sprowadza się ono do tego, żeby pracując nad zmianą nawyków czy przekonań pomagać Klientom robić więcej tego, co im służy, zamiast mniej tego, co im szkodzi. Wtedy z czasem nowe nawyki będą wypierały stare. Wracając do metafory pola zboża – stara ścieżka zarośnie, przetrze się nowa i z czasem zapomnimy, że kiedyś w ogóle chodziliśmy tamtą  drogą.

Tenis ma jeszcze wiele wspólnego z psychoterapią jako metodą zmiany na lepsze i poprawy jakości życia. Uczy asertywności, postawy fair play i zdrowego współzawodnictwa –  rywalizacji bez napięcia i agresji, ale też bez odpuszczania i poddawania się. Można powiedzieć, że jak każdy sport uczy wytrwałości i samozaparcia, a w szczególności cierpliwości, koncentracji i uważności. Jak pisze Gallwey: „Bekhend można wykorzystać wyłącznie na korcie, a sztukę osiągania stanu koncentracji w każdej w życiu sytuacji, która będzie wymagała od ciebie myślenia”.